czwartek, 23 maja 2013

Nudy

Nie przypuszczałem, że na moim blogu pojawi się kiedykolwiek słowo "nuda". Pogoda w tym roku płata nam ciągle niesympatyczne figle. Najpierw paskudna i depresyjna pseudo zima trwająca niemal do końca kwietnia, teraz psotny maj, który co kilka dni raczy nas deszczami.

U nas w tym tygodniu znów zimno, mokro i ponuro. Z uwielbianych przez moje kocurki spacerów przysłowiowa d...a z dziurką! Ja znów przemoczyłem kolejne buty, a Morfeuszek kicha coraz bardziej. Mam nadzieję, że w weekend się rozpogodzi, bo obiecałem moim M&M'som jakąś fajną wyprawę za miasto.

Póki co... nudy bez budy!


Ileż można obgryzać pazurki ze złości!


Nic, tylko zwinąć się w kłębek, zagrzebać w kołderkę i przespać niedobry czas...




Dobrze, że jest się przynajmniej do kogoś przytulić i ogrzać zziębnięte łapinki i dupalka...



"Zimny kraj, zimny maj 
Koty śpią, miasto śpi 
Czarodziejskie śnią się sny..." 




poniedziałek, 20 maja 2013

Hrabia Mefisto na Zamku

Choć w ubiegłym roku przemierzyliśmy z Mefisto niemal cały przemyski Park, to nie dotarliśmy na Wzgórze Zamkowe. Znajdujący się na nim zamek był wówczas w remoncie i czekaliśmy, aż do teraz gdy znikną rusztowania, gruz i betoniarki, aby móc zaprezentować Wam całe piękno i majestat tej budowli.


Przemyśl należy do jednych z najstarszych polskich miast. Pierwsza znana nam wzmianka o moim mieście pochodzi z tzw. Latopisu Nestora z 981 r.mówiąca o zajęciu Przemyśla i Grodów Czerwieńskich przez księcia ruskiego Włodzimierza.  Zajęty wówczas przez Rusinów Przemyśl odzyskał dla Polski w 1018 roku Bolesław Chrobry. Ze względu na swe strategiczne położenie gród był cenną zdobyczą dla władców tej części Europy. Wielokrotnie najeżdżany przechodził z rąk do rąk, zdobywany m.in. przez Rusinów i Węgrów, stajął się nawet na kilkadziesiąt lat stolicą odrębnego księstwa ruskiego. 

Ostatecznie Przemyśl przyłączył po 1340 roku ponownie do Polski król Kazimierz Wielki, który nakazał zbudować tutaj gotycki zamek. Mimo, że kilkakrotnie przebudowywany (ale też odbudowywany po zniszczeniach dokonanych przez np. najazdy tureckie) zamek przetrwał do dziś i tak jak przed wiekami dumnie góruje nad miastem.



Gotowi na zwiedzanie? Zatem wraz z Mefisto przekroczcie zamkową bramę...





Poza funkcjami obronnymi.zamek pełnił rolę rezydencji królewskich w trakcie pobytu polskich władców w Przemyślu. W zamku zatrzymywali się: Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Jan Olbracht,  Stefan Batory, Zygmunt III, Władysław IV, Jan III Sobieski i August II Sas. Był również siedzibą starostów przemyskich, a także późniejszego króla Polski Stanisława Poniatowskiego. Mimo, że z zamkiem wiążą się losy wielu historycznych postaci to zawsze będziemy nazywać go Kazimierzowskim na cześć jego założyciela i mądrego polskiego władcy Kazimierza Wielkiego.












W roku 1885 zamek stał się siedzibą Towarzystwa Dramatycznego im. A. Fredry „Fredreum”. Na placu przed zamkiem mieszkańcy Przemyśla w roku 1891 ustawili potężny granitowy głaz w setną rocznicę uchwalenia Konstytucji 3-go Maja. Wzgórze zamkowe na przełomie XIX i XX wieku stało się ulubionym miejscem spotkań, zabaw i festynów miejskich. Taką też rolę pełni do dziś.



Przez ostatnie kilkadziesiąt lat prowadzono różne prace restauracyjne. Na terenie wzgórza zamkowego przeprowadzono badania archeologiczne oraz gruntowne prace rekonstrukcyjne i remontowe.Odbudowano m.in. baszty południową i zachodnią wraz z łączącym je murem. Odsłonięto również relikty rotundy i pallatium z czasów Bolesława Chrobrego. O tych archeologicznych atrakcjach napiszę przy okazji następnej naszej wyprawy na Zamek... postaramy się także z Mefisto wdrapać na którąś z zamkowych baszt, by pokazać Wam rozścielające się stamtąd widoki. Być może uda nam się również przemknąć do wnętrza zamku :)


piątek, 17 maja 2013

Kocie puzzle

Pamiętacie jak układaliśmy puzzle? Właściwie to Lui Lu je ułożyła, bo ja wymiękłem pierwszego dnia po  dopasowaniu jakiegoś niewielkiego fragmentu. Tysiąc elementów chaotycznie rozsypanych na stole przerosło moją zdolność koncentracji. Do tego Mefisto uporczywie podgryzający kartoniki i sadowiący swego dupala na kopczyku elementów.

Lui Lu przez trzy zimowe wieczory (śnieg i mróz w kwietniu!) misternie dopasowywała poszczególnie elementy, a rezultatem tego jest sympatyczny i dość spory obrazek wielkości 50 na 70 cm.

Przypominam o tym, bo dopiero teraz zawisł na ścianie. Nie bardzo miałem pomysł jak ten puzzlowy obrazek utrwalić. Rozłożyliśmy go na podstawie antyramy, ale co dalej? Przyklejać puzzelek po puzzelku? Przyłożyć tylko szybkę do puzzli i spiąć klamerkami z podstawą? Nie bardzo. Wbrew temu co utrzymywała informacja na puzzlach i opakowaniu antyramy, rozmiar jednego z drugim trochę się różnił - pozostawały szpetne (mniej więcej centymetrowe z każdej strony) marginesy wokół obrazka, które powodowały, że nawet zamknięty za szybką obrazek po prostu się zsuwał.

Wpadłem na pomysł, by użyć czarnej taśmy izolacyjnej, którą okleiłem wszystkie boki. W ten sposób ukryłem brzydkie i nieproporcjonalne marginesy, zabezpieczyłem i wzmocniłem zatrzaski przytrzymujące szybkę, ale też obrazek zyskał gustowną ramkę.




A tak, dla przypomnienia, jak Lui Lu i Mefisto układali te puzzle:




Drugi zestaw puzzli zostawimy chyba na kolejne jesienne lub zimowe wieczory.

poniedziałek, 13 maja 2013

Mefisto na drzewie

Pytacie mnie niejednokrotnie, jakie niespodzianki mogą się zdarzyć podczas spaceru z kotem. Muszę przyznać, że wyjście z kotem niesie ze sobą więcej wrażeń niż z psem... Jednym z powodów jest to, że w przeciwieństwie do psów, mruczki poruszają się nie tylko w poziomie...  ale też w pionie :)


 


Zamiast zganić - muszę pochwalić Mefisto. Wiem, że koty są pełne gracji i mają świetny zmysł równowagi, ale nie spodziewałem się, że moja Czarna Pantera z takim akrobatycznym wyczuciem będzie hasała sobie na wysokościach po niezbyt grubych gałązkach wokół drzewa.







Dla przypomnienia: w jednym z wpisów w tamtym roku ("Na pochyłe drzewa koty skaczą") przedstawiałem podobną przygodę: gdy ze wciśniętą w korę drzewa twarzą trzymałem na ramionach Luizę, która podejmowała karkołomne próby ściągnięcia Mefisto z wierzby :)




piątek, 10 maja 2013

Kocury w Parku

W ubiegłym roku zwiedziliśmy z Mefisto niemal cały Park Zamkowy. Przeszliśmy go wzdłuż i wszerz (patrz: Park Zamkowy), przemierzaliśmy urokliwe alejki, odpoczywając w parkowych altankach, dotarliśmy do Ciurka (patrz: Park Zamkowy. Ciurek), odwiedziliśmy Pastuszka i Domek Ogrodnika (patrz: Park Zamkowy cz.3), dzielny Mefisto dreptał z nami nawet jesienią wśród kolorowych liści (patrz: Jesień w Parku), kiedy to wdrapaliśmy się aż na Wzgórze Trzech Krzyży (patrz: tutaj).

Teraz dołączył do niego Morfeusz:


Byłem ciekawy jak na Park zareaguje strachliwy Morfeuszek - w końcu to zupełnie nowy, nieznany i znacznie oddalony od domu teren. Pamiętacie jakiego pietra miał Mefisto, gdy po raz pierwszy zabraliśmy go na przemyskie Zniesienie i Kopiec Tatarski? Był przerażony otwartą przestrzenią i pikującą nad naszymi głowami motolotnią, która jawiła mu się jako atak jastrzębia (zobacz: tutaj).

Okazało się, że Morfeusz spisał się świetnie, polubił Park i jego tajemnice, zadowolony dreptał po alejkach i zaglądał do szczelin w wiekowych drzewach. Był bardzo zadowolony i nie chciał w ogóle wracać do domu.



Wydaje mi się, że nie tylko urzekło go bogactwo przyrody wokół ale czuł się zdecydowanie bardziej bezpieczny i zrelaksowany niż podczas wyjść wokół naszego domu - tutaj nie spotkał rozwrzeszczanych, hałaśliwych i nieprzewidywalnych dzieciaków z ich średnio rozwiniętymi matkami!


Niewiele zrobiliśmy wspólnych zdjęć naszych kocurków podczas tego spaceru, bo... Morfeusz poszedł zwiedzać jedną część Parku (czy też bardziej poznawać Park)...


...a Mefisto drugą, odkrywając jego niepoznane dotąd zakątki, jak np. strumyczek, który interesująco szumiał i dał okazję do zabawy w przeskakiwanie z jednego brzegu na drugi:


Do Parku wrócimy jeszcze nie raz - tym bardziej, że nie widzieliście jeszcze znajdującego się tam Zamku Kazimierzowskiego.