piątek, 24 lutego 2012

Kot pocztowy

Ciągle zima, butów ni ma, głodno i chłodno, ogólnie bida z nędzą. Wobec powyższego, jak i stojąc przed wizją zagłodzenia kocurka, nie wspominając o zaległościach w płaceniu za jego leczenie, podjąłem się wykonania zlecenia, by dorobić dodatkowe kilka pesos do swej nędznej pensji. Od ponad tygodnia przemierzam swoje miasto w te i wewte, roznosząc listy (urzędowe decyzje podatkowe), przemarznięty i przemoczony, klnąc wymyślnymi wulgaryzmami, bładząc i szukając numerów domów, które w cudowny jakiś sposób zdematerializowały się lub przeniosły w rzeczywistość równoległą.

Zamknięte bramy lub furtki, domy bez skrzynek pocztowych lub dzwonków, ciemne i obskurne klatki schodowe, przedzieranie się przez piwnice lub strychy, by odnaleźć ukryte mieszkanie na poddaszu lub suterynie, agresywni niemilce, ujadające psy.... Arghhhhh!!!! Wszystko to trzeba było wcześniej posegregować, pokopertować, opieczętować, wprowadzić na listę, zapisać na liście, poprzypinać potwierdzenia odbioru, jeszcze raz posegregować, poukładać rodzajami decyzji, numerami decyzji, ulicami, nazwiskami, znów wprowadzić na inną listę, wypisać awiza...

Przez kilka nocy Mefisto dzielnie mi asystował, mocno zdziwiony, że nie śpię jak biały człowiek, tylko wycinam, wykreślam, spinam, zapisuję, segreguję, układam w kupki. Szczerze mówiąc kilka razy miałem ochotę go udusić, gdy po kilku godzinach mozolnego układania numerycznie listów lub potwierdzeń odbioru, z rozpędu wpadał w stertę kopert, rozrzucając wszystko dookoła, lub sadowił swój chudy tyłek w pudełku z listami albo na piramidzie ze zwrotkami, moszcząc sobie w nich legowisko....


Ciekawostka:

Czy wiecie, że w 1879 roku w Belgii przeprowadzono próbę zastąpienia gołębi pocztowych kotami? 37 kotów wywieziono z Liège do miejscowości położonej w promieniu 30 km. Koty wyposażono w odpowiedni ekwipunek i wypuszczono. Wszystkie wróciły do Liège, ale większość pozbyła się w drodze przesyłek. Okazały się listonoszami niegodnymi zaufania - choć moim zdaniem poprostu nie dały się wykorzystywać do tej niewdzięcznej i niskopłatnej roli.


poniedziałek, 20 lutego 2012

Gadzina

Poznajcie Makulę - smoka mojego młodszego brata. Zawsze marzyłem o takiej gadzinie i własnym terrarium, które "w głowie" wyposażałem i dekorowałem wymyślnymi zamkami, konarami, czaszkami i innymi klimatycznymi gadżetami i kryjówkami. Cóż, najczęściej marzenia są po to, by mogli je spełniać inni i tak oto mój brat stał się opiekunem wspaniałego gekona lamparciego:





Makula jest młodziutkim i małym jeszcze gekonem (ma około pół roku i około 15 cm długości). Trafił w ręce mojego brata od niezbyt uczciwego sprzedawcy/hodowcy, bardzo wycieńczony i chory, ale pod dobrą opieką brata i stosowaną przez niego intensywną terapią wygląda i czuje się coraz lepiej.

Mój brat prowadzi świetnego bloga "Life Science Corner - przyjemniejsza strona nauki", gdzie m.in. możecie poznać losy i opis hodowli nie tylko gekona Makuli, ale też jego drugiego podopiecznego, równie małego jeszcze, pająka ptasznika:


Na blogu poruszane są tematy z dziedziny tzw. LifeScience czyli nauk przyrodniczych, zarówno tych typowo naukowych, czy popularnonaukowych jak i relacje z własnych - czysto hobbystycznych zajęć jak hodowle różnego rodzaju organizmów (rośliny, zwierzęta).


Gdyby, jeszcze kilka miesięcy temu, ktoś powiedział, że będę miał kocura a do tego będę miał na jego punkcie świra, nie uwierzyłbym. Podobnie jest z moim bratem. Od zawsze mieliśmy antykocie nastawienie, połączone z rzeczywistą i wymyśloną alergią. Tako było. Choć mój brat zarzeka się, że nic w tym temacie się u niego nie zmieniło, to poniższe zdjęcie mówi zupełnie co innego. Prawdą jest, że sporzyliśmy wówczas butelczynę niedrogiego whiskacza, ale sam się przyznał, że dokarmia bezdomnego kota, który wchodzi przez balkon do jego mieszkania w Lublinie :)




wtorek, 14 lutego 2012

M.E.F.I.S.T.O. (Miaucząca Encyklopedia Farmakoterapii Schorzeń Treściwie Opisana)

Mefisto obdarzony został chyba jakąś mesjanistyczną, aczkolwiek niewyjaśnioną, misją dziejową lub też postanowił zostać chodzącą encyklopedią chorób, schorzeń i dolegliwości wszelakich, albo egzemplarzem pokazowym o etykietce "Miałem je wszystkie!" (mowa o chorobach oczywiście). Odkąd przygarnęliśmy go ze schroniska poddawany jest nieustannemu leczeniu na różnorakie przypałości. Część udało się wyeliminować, po niektórych nastąpiły powikłania, kolejne badania wykazują poprawę stanu zdrowia w jakimś przypadku, by ujawnić coś nowego. Gdyby nie to, że Mefisto nie potrafi mówić a do tego nie jest fałszywcem jakimi bywają ludzie, można by go uznać za hipochondryka ("tu mnie boli, tam mi strzyka, panie doktorze"). Badania, zastrzyki, lekarstwa... i tak wkółko. Co mu troszkę odrośnie sierść na łapkach lub brzuszku, to znów trzeba golić, celem pobrania krwi lub zrobienia usg.... Serial, lub bardziej reality show, pt. "Dr. Schwintuch (czyli ja) i jego domowy koci szpital" trwa...

Większość tego co przeszliśmy razem z Mefisto opisałem w dziale "karta pacjenta", możecie się tam zapoznać co i czym go leczyliśmy przez ostatnie miesiące. Tego nie da się nawet w skrócie wypisać. Ze schroniska przybył z kocim katarem, zapaleniem spojówek i ucha zewnętrznego, świerzbowcem usznym. Towarzyszyły temu wydzielina w uszach, ropiejące oczka, łupież, widoczne odchody pchle, ogólny stan zapalny, biegunka, wychudzenie.

Krótko mówiąc, było z nim bardzo źle. Na tyle, że nawet w "dokumentacji" medycznej, którą udało nam się wyprosić ze schroniska, tamtejszy weterynarz zapisał: "rokowania niepewne", co w praktyce oznaczało, że szanse na przeżycie miał niewielkie.

Koci katar u Mefisto przybrał formę przewlekłą i nastąpiły powikłania, których efektem są trwające do dziś problemy z płucami (przewlekłe zmiany zapalne w oskrzelach i płucach), które powodują duszności i kaszel. Do tego doszły problemy z pęcherzem moczowym, kłopoty z wypróżnianiem się, co znów doprowadziło do braku apetytu.

Tak więc od kilku miesięcy Mefisto dręczony jest różnymi badaniami (morfologie, usg, rtg), kłuty zastrzykami i faszerowany kolejnymi specyfikami. Jesli dodamy do tego kastrację, testy na kocią białaczkę FeLV i kociego hiva FIV (na szczęście wynik ujemny), szczepienia przeciwko panleukopeni , zakażeniom wywoływanym przez kalciwirus kotów oraz herpeswirus kotów typ I (koci katar), leki i zastrzyki przeciwzapalne, przeciwgorączkowe i przeciwbólowe, inhalacja czy choćby odrobaczanie, to dopiero uświadamia ile przecierpiał w tak krótkim czasie (zaledwie cztery miesiące).


Gdyby to był koniec problemów, ale gdzież tam. Nadal brak apetytu, kłopoty z wypróżnianiem się (Mefisto często przykuca w kuwecie, ale nic nie udaje mu się zrobić, lub żałośnie miauczy, po raz pierwszy też kilka razy zwymiotował). Obecnie jako uzupełnienie diety otrzymuje tabletki witaminowo-aminokwasowe z wyciągiem wątrobowym (ma już tego dość, więc rozkruszając tabletki, robię zawiesinę rozpuszczoną w wodzie i delikatnie podaję mu strzykawką do pyszczka).

Przechodzi też 3-tygodniowe faszerowanie tabletkami, które mają pobudzić u niego apetyt - kuracja tabletkami zawierającymi mianserynę, która choć zawarta w lekach psychotropowych w leczeniu depresji, wykazuje też działanie oreksjogenne (zwiększające apetyt), uspokajające, poprawiające jakość snu, przeciwwymiotne, przeciwlękowe. Zaobserwowałem, że prowadzą u Mefisto do pewnych zaburzeń emocjonalnych - w rezultacie mogę więc mieć sytego lecz psychopatycznego kota... To co zauważyłem: stopniowy wzrost apetytu (choć póki co szału nie ma), ale też zaburzenia w zachowaniu Mefisto (zmienne nastroje, "zawiesza się", miauczy bez celu, czasem niespodziewanie włącza mu się delikatny "agresor", jest mniej aktywny i skory do zabawy) oraz wyraźne obniżenie ciepłoty ciała (Mefisto śpi teraz całymi dniami albo zagrzebany głęboko pod kołdrą i kocami, albo na kaloryferze dopóki nie zacznie go parzyć grzejnik).

Najgorsze jednak, że w okolicy doogonowej nerki usg wykazało dziwne masy wielkości 2x3 cm (na szczęście same same nerki są o prawidłowej echostrukturze). Jest obawa, że konieczne będzie chirurgiczne "otworzenie" Mefisto...

Nie chcę powtórki z nieodżałowanego Baldricka, choć to zupełnie inna przypałość... Pragnę, by Mefisto dożył sędziwego wieku, szczęśliwy i wspaniały taki jakim jest...

Sagi z choróbskami cdn(iestety) pewnie niedługo nastąpi....



Oprócz przejrzenia "karty pacjenta" możecie poczytać na tym blogu jeszcze dokładniej o:

Kocim katarze (na przykładzie Mefisto) >>>
Jak samemu zrobić inhalator >>>
Przewlekłej niewydolności nerek (na przykładzie Baldricka) >>>


niedziela, 12 lutego 2012

Pani kierowniczko, czy ja palę?

Ja palę cały czas, na okrągło! Ja rozumiem, że jest zimno, ale jak jest zima, to musi być zimno! Pani kierowniczko, takie jest odwieczne prawo natury!

Zima... 19 stopni na minusie... gile za oknem, gile w nosie...


Jak by tu się ogrzać...


Można się przytulić do Lui Lu...


... albo zagrzebać w Przemasową kołderkę...




... wziąć gorącą kąpiel...


... sprawdzić kaloryfer... No tak, Pan Mietek z kotłowni, pali, ale sobieskie...



... a komin zatkany, cugu nie ma....



wtorek, 7 lutego 2012

Świata urządzenie według Mefisto

Odkąd człowiek udomowił koty, wiele się zmieniło. Z dzikiego drapieżcy, kot stał się domowym zwierzakiem użytkowym (nigdy nie tracąc przy tym swego indywidualizmu), by z kolei z wielkiego łowczego myszy, przejąć zupełną kontrolę na człowiekiem. Mówienie, że jest się "właścicielem kota" jest niedoskonałym i z gruntu fałszywym stwierdzeniem. Przypomina to trochę próbę filozoficznego rozważania "czy my mamy mózg, czy mózg ma nas".

Świetnym przykładem wyjaśnienia relacji kot-człowiek, jest porównanie postrzegania świata i człowieka przez kota, z postrzeganiem go przez innego domowego zwierzęcia, za przeproszeniem kotów, psa:

Pies:
"Człowiek daje mi jedzenie, mieszkam w jego domu, mogę spać w jego łóżku, zabiera ze sobą na spacer – jest moim bogiem!"

Kot:
"Człowiek daje mi jedzenie, mieszka w moim domu, może spać w moim łóżku, czyści mi kuwetę – to ja jestem jego bogiem!


Świata urządzenie oczami Mefisto widziane:


"Świata urządzenie..." w wersji KO(T)miksowej:



niedziela, 5 lutego 2012

Siedem życzeń - KOTmiks

"Siedem życzeń" to świetny serial z lat 80-tych. Jednak... Mefisto to wie, Wasze kocury też to wiedzą, a i my sami po cichutku musimy przyznać, jakaż to bujda na resorach. I nawet nie chodzi tu o to, że nie ma gadających kotów. W realnym świecie bowiem...



sobota, 4 lutego 2012

Kocie sceny filmowe

Tytuł pewnie mylący dla typowych miłośników kotów, którzy będą się spodziewać tutaj rozkosznych epizodów filmowych z udziałem wąsaczy, shrekowego kota w butach z jego popisową rolą, gdy robi słodkie oczęta i tego typu scenek. Chciałem przedstawić fragmenty kilku filmów, w których kot pełni niewdzięczną, ale kluczową (nazwijmy ją "dramatyczną") rolę. Nadmienię, że są to filmy wybitne i należą do moich ulubionych. A więc zaczynamy projekcję:

"Święci z Bostonu (Boondock Saints)":


"Jabłka Adama (Adams Aebler)":


Z serialu "Czarna Żmija (Black Adder)":

Baldrick: - Panie, jak możesz? Biedny kotek, co on c...i zrobił?
Czarna  Żmija: - Taki już jest ten świat: pomiatany zawsze mści się na słabszym od siebie. Ja jestem wściekły, kopię kota, kot skacze na mysz, a mysz gryzie cię w tyłek.
Baldrick: - Au! Za co?
Czarna Żmija: - Za nic. Jesteś ostatni w łańcuchu mszczeniowym. No chyba żebyś chciał się na jakiejś wszy wyżyć.


A na koniec teledysk powermetalowego zespołu Kamelot, w którym wprawdzie nie występuje żaden kot, ale jest hołdem dla mego kocura Mefisto :)

Kamelot "March Of Mephisto":



piątek, 3 lutego 2012

Oglądamy TV

Pamiętacie serial z lat 80-tych, pt. "Siedem życzeń", z kotem Rademenesem w roli głównej i świetną ścieżką dźwiekową zespołu "Wanda i Banda". Od jakiegoś czasu odgrzebuję stare filmy, seriale, muzykę, by w ramach misji edukacyjnej pokazać Lui Lu "jak to drzewiej bywało". To co 20 lub 30 lat temu, dla niektórych jest prehistorią, demonizowaną na szare, smutne czasy. Ja wspominam je z nostalgią, jako czasy magicznego dla mnie dzieciństwa i młodości.




środa, 1 lutego 2012

Am I Evil?

O tym, że Mefisto nie zawsze bywa miłym kocurkiem, przekonaliśmy się już podczas pewnego incydentu kryminalnego (patrz: "Z policyjnej kartoteki..."). O tym, że jest tajemniczym, intrygującym, dziecięciem nocy, wiedziałem od pierwszego momentu, gdy go ujrzałem w schronisku, ale nie miałem na to dowodów. Wreszcie Mefisto Mefistofelis, choć przypadkowo, ujawnił swe prawdziwe, mroczne oblicze:



To było niezbyt udane zdjęcie, które już miałem skasować:


Jednak po powiększeniu i wykadrowaniu ujawniło demoniczną prawdę: